ProwadzacyStrzelanie.eu

Komendy prowadzącego strzelanie

Aby strzelający przestrzegali zasad bezpieczeństwa, muszą je znać. Nie da się bezbłędnie przestrzegać reguł, o których nic nie wiemy.


Jak omówiliśmy wcześniej, praktyka pokazuje, że wyraźna większość strzelców nie czyta regulaminów strzelnic, a ich znajomość przepisów często jest fragmentaryczna, przestarzała lub zawiera tezy całkowicie sprzeczne ze stanem faktycznym. Nie można liczyć na to, że skoro mamy zajęcia z osobami posiadającymi pozwolenie na broń, to automatycznie będą one zachowywały się zawsze bezpiecznie i odpowiednio. Tak robi niestety tylko pewien odsetek strzelających,.

Jedynym realnym sposobem wprowadzenia zasad bezpieczeństwa jest ich bezpośrednie przekazanie uczestnikowi zajęć, w formie ustnej komendy. Dzięki temu zbiór nieco wirtualnych pouczeń wynikający z lektury regulaminu obiektu zmienia się w precyzyjny komunikat co należy robić, czego nie wolno, gdzie stać, jak się zachowywać.

Ryzyko

Wydawanie komend bywa trudne, ponieważ niestety komendy prowadzącego są najbardziej niebezpiecznym elementem na strzelnicy. Ciężko spotkać coś równie groźnego jak błędna, źle wydana lub nieprzemyślana komenda ze strony niefrasobliwego prowadzącego.


Jeśli trafimy na totalnie bezmyślnego, niewyspanego i źle przygotowanego strzelca — a tak patologiczna kombinacja się w praktyce na szczęście nie zdarza — to istnieje szansa, że coś sobie ubzdura i rozpocznie strzelanie zanim wszyscy wrócą z kulochwytu. Pociski z jednego pistoletu polecą w rejon, gdzie być może drepcze człowiek wracający od tarcz.

Jeśli prowadzący się zagapi i nie zauważy, że zgubił gdzieś jednego człowieka (który zasłabł na przedpolu), wyda komendy pozwalające strzelać, to w rejon tego leżącego w wysokiej trawie nieszczęśnika polecą pociski z być może 9 pistoletów pozostałych uczestników.

Prosta matematyka mówi: w tym przykładzie prowadzący był minimum 9 razy bardziej niebezpieczny niż karykaturalnie przerysowany pato-strzelec (bo na komendę prowadzącego pociski w kierunku człowieka posłało 9 razy tyle sztuk broni).

Na zajęciach skrajni idioci zdarzają się sporadycznie, natomiast roztrzepani, rozproszeni, zmęczeni, mało spostrzegawczy prowadzący to zjawisko rzadkie, ale jednak regularne.


Wydając komendy należy mieć z tyłu głowy, że błąd prowadzącego jest gorszy niż błąd strzelca. To na swoje działanie, swoje zachowanie i jakość swojej pracy prowadzący musi przede wszystkim zwrócić uwagę. Większą nawet niż na początkującego strzelca. Większość złych decyzji strzelców da się zatrzymać i odkręcić. Niektóre złe decyzje prowadzącego będą katastrofalne dla przebiegu zajęć.

Jakie komendy?

Zestaw komend, którego prowadzący będzie używał może być dowolny. Najrozsądniej jest używać komend stosowanych w PZSS, bo są one jasne i oczywiste dla większości strzelców, którzy regularnie odwiedzają strzelnice, bądź przechodzili kurs i egzamin do patentu strzeleckiego. Zestaw z PZSS jest standardowy, powszechnie znany, prosty i niemal oczywisty. Ma dużo plusów, ale jednak nie ma obowiązku korzystać akurat z tego zestawu, jeśli ktoś ma inne preferencje. Możemy używać komend w językach obcych, ze służb mundurowych, z gier komputerowych lub znaczących chrząknięć (to hiperbola).


Komendy muszą być jasne dla wszystkich odbiorców. Po komendzie NA LINIĘ OGNIA MARSZ może się zdarzyć osoba, która skojarzy linię ognia z kulochwytem ("ogień - pociski - kulochwyt, aha czyli zmienić tarczę"), a nie ze stanowiskami. Być może ta osoba wyjdzie na przedpole, gdy inni strzelcy podejdą już do swojej broni na stanowiskach. Sytuacja niebezpieczna, wynikająca z użycia niedopasowanego zestawu komend do uczestników lub braku wytłumaczenia co komendy oznaczają.

Ten przykład był trochę wydumany, może coś innego: zdarzają się strzelnice, gdzie komenda STOP oznacza "przerwij strzelanie, rozładuj broń, przedstaw do przejrzenia". To nie jest bezpieczna interpretacja tej komendy, ale bywa tak używana. Strzelec, który po kilku latach treningu ma ten ciąg ruchów zakodowany na stałe, po usłyszeniu awaryjnej komendy STOP (np. wydanej, bo na przedpolu pojawiła się sarna), może poza przerwaniem strzelania, na czym zależało prowadzącemu, wykonać cały szereg dodatkowych, niebezpiecznych w tym kontekście czynności. Rozładuje broń, być może oddając odruchowo strzał kontrolny akurat w sarnę, którą prowadzący chciał uchronić przed ryzykiem. A jak w miejsce sarny podstawimy dziecko? A jakby tam było przedszkole w przyszłości?


Stosując niestandardowe, rzadsze zestawy komend lub mając do czynienia z osobami, które nie mają obycia na strzelnicy obowiązkowo trzeba wyjaśnić komendy, podkreślając przynajmniej znaczenie i sens awaryjnej komendy STOP. Warto też wyklarować dopuszczalny katalog działań, które można wykonać po danej komendzie. Np. NA STANOWISKA nie oznacza zgody na ładowanie broni, ŁADUJ nie pozwala na strzelanie, etc.

Na kursach do patentu wyjaśnienie podstawowych reguł bezpieczeństwa (BLOS) oraz komend prowadzącego strzelanie powinno być niezbędnym pierwszym elementem, zanim uczestnicy dotkną broni. Tak samo przy szkoleniu osób początkujących, warto zainwestować te kilkanaście zdań w dobre przygotowanie uczestników do zajęć.

Biorąc pod uwagi potencjał do pomyłek lub braku zrozumienia, może się okazać, że jest dla wszystkich łatwiej, jeśli prowadzący zamiast znaczących chrząknięć używa jednak popularnego zestawu z PZSS.

Standardowe komendy
  1. NA STANOWISKA
  2. WYJĄĆ BROŃ
  3. ŁADUJ
  4. START
  5. STOP
  6. ROZŁADUJ
  7. SCHOWAĆ BROŃ
  8. ZBIERAMY ŁUSKI
  9. DO TARCZ

Dodatkowymi literami oznaczono komendy, które nie zawsze są częścią cyklu strzelania, a są wydawane jedynie w miarę potrzeby lub jednokrotnie podczas typowego spotkania.


NA STANOWISKA

To komenda pozwalająca podejść do stanowiska i przygotować je do strzelania: np. pozbierać pozostawione po poprzedniej osobie łuski, czy stare tarcze. Oczyszczenie frontu pracy strzeleckiej.

Komenda powinna być wydana wyłącznie, gdy nikogo nie ma na przedpolu. Obecność strzelców z bronią na stanowisku działa negatywnie na bezpieczeństwo i zraża osoby na przedpolu, które z daleka mogą nie widzieć co się dzieje przy broni. Nawet jeśli strzelec wchodzi na stanowisko tylko pograć na komórce, to zasłoni widoczność prowadzącemu i nie będzie gwarancji, czy przypadkiem nie zmienił zdania i nie sięgnął po broń.

Zanim wydamy tę komendę należy rzeczywiście włożyć wysiłek w weryfikację przedpola, przede wszystkim na obiektach, gdzie przedpole może być częściowo zasłonięte (słupy, wały, budynki, wraki aut, sterty drewna, krzaki, wysoka trawa, gęste łapacze łusek między stanowiskami, etc). W trudniejszych przypadkach być może trzeba będzie stale śledzić liczbę strzelców, lub wysyłać grupę do kulochwytu wraz z kimś doświadczonym, który wróci z powrotem jako ostatni, upewniając się, że nikt nie został.

Weryfikacja przedpola przed rozpoczęciem strzelania jest jednym z najważniejszych zadań prowadzącego strzelanie w toku zajęć.


WYJĄĆ BROŃ

Ta komenda jest wydawana raczej raz w ciągu całego treningu, na początku. Po jej usłyszeniu należy wyjąć broń, wyjąć amunicję, ochronę słuchu i wzroku (jeśli jeszcze nie jest przygotowana).

Wyciąganie broni wyłącznie na stanowisku, lufą do kulochwytu, po tej komendzie. Będzie łatwiej utrzymać porządek, jeśli komenda będzie miała formę bardziej rozbudowaną: WYJĄĆ BROŃ. NA STANOWISKU, ZE STOLIKA STRZELECKIEGO, LUFĄ DO KULOCHWYTU. Część osób usiłuje wyjąć broń np. ze stolika ustawionego trzy kroki za plecami, a potem przenieść ją na stanowisko, bezmyślnie celując do innych.


ŁADUJ

Dopiero w tym momencie strzelec ma prawo dotknąć broni lub amunicji z zamiarem załadowania. Przed tą komendą nie wolno mieć załadowanej broni (broń bez wskaźnika powinna być traktowana jako załadowana), na niektórych typach zajęć niedopuszczalne są także załadowane magazynki. Przed załadowaniem broni należy nałożyć ochronę słuchu lub wzroku. Mając załadowaną broń nie wolno jej wypuścić z ręki, zatem założenie słuchawek z taką bronią jest karkołomne.

Efektem finalnym komendy ŁADUJ powinna być broń bez wskaźnika, z załadowanym magazynkiem w broni, pewnie trzymana wiodącą ręką. Broń może być przeładowana.

Komendę wydajemy wyłącznie jeśli wszystko jest gotowe na strzały: przy ładowaniu lub czekając z załadowaną bronią przypadkowe wystrzały będą się pojawiały.


START

Właściwe strzelanie. Może być ograniczone czasowo, liczbą nabojów lub nieograniczone – aż strzelcy sami się zatrzymają by sprowokować prowadzącego do zarządzenia weryfikacji przestrzelin na tarczach.

Reakcja na komendę będzie najsprawniejsza, jeśli prowadzący ją wyda, gdy dostrzeże załadowaną, gotową do strzału broń w rękach któregokolwiek ze strzelców. Jeśli będziemy czekać zbyt długo, to już gotowi do rozpoczęcia strzelcy zaczną się rozglądać za prowadzącym, niekiedy trafia się także lekko dokuczliwe pytanie "czy była komenda START?". Jeśli poczekamy na dowolną, pierwszą osobę i wydamy komendę pozwalającą strzelać, to ten strzelec rozpoczynając swoją serię będzie bardzo czytelną wskazówką dla innych, że nie ma potrzeby dopytywać, można strzelać. Nawet zachowawczy strzelcy się domyślą, że skoro jeden z nich strzela już kilka długich sekund i nie ma negatywnej reakcji prowadzącego, to znaczy, że rzeczywiście komenda na to pozwoliła.


STOP

Natychmiastowe przerwanie strzelania, bez podejmowania dodatkowych czynności. Komenda zarówno standardowo wydawana przez prowadzącego, żeby na koniec serii podkreślić definitywne zakończenie strzelania, jak i awaryjna, w celu natychmiastowego przerwania.


ROZŁADUJ

Rozładowanie broni jest dopuszczalne (i zalecane) zaraz po zakończeniu strzelania, bez oczekiwania na komendę. Mimo wszystko warto ją wydać po zakończeniu całej serii, w formie łącznej STOP. ROZŁADUJ, aby nikt nie miał cienia wątpliwości, że nie wolno oddać strzału oraz że należy opróżnić broń. Zazwyczaj wygodniej jest poczekać, aż strzelcy sami zakończą strzelanie. Przerywanie w połowie serii — być może świetnie rokującej — psuje rozrywkę. Większość strzelców oddaje strzały w podobnym rytmie i poczekanie dodatkowych 30-60 sekund na ostatniego nie wpłynie na ilość zabawy, a poprawi jakość zajęć dla najwolniejszego uczestnika.

Dobrym nawykiem jest zalecanie strzelającym odsunięcia się o pół kroku w tył od stanowisk po komendzie ROZŁADUJ. Wtedy na pierwszy rzut oka widać, czy wszyscy rzeczywiście skończyli i są gotowi na pojawienie się osób przed stanowiskami strzeleckimi.


SCHOWAĆ BROŃ

Komenda wydawana raczej jednostkowo, gdy kończymy trening lub spotkanie strzeleckie. Przed schowaniem broni powinna zostać sprawdzona przez prowadzącego, aby strzelec pakował do pokrowca wyłącznie broń całkowicie rozładowaną.


ZBIERAMY ŁUSKI

Łuski się szybko mnożą i w miarę strzelania łatwiej o potknięcie. Niektórzy strzelający w ferworze huku zapominają o sprzątaniu stanowiska, więc warto zrobić na to co jakiś czas przerwę. Zbieranie łusek nie powinno mieć miejsca w trakcie strzelania, żeby nie przeszkadzać osobom wciąż strzelającym.


DO TARCZ

Ta komenda ma za zadanie poinformować strzelających: "sprawdziłem stan rozładowania broni wszystkich strzelających, jest bezpiecznie, można wyjść przed stanowiska strzeleckie". Aby to była prawda (strzelcy nie będą tego weryfikować, od razu ruszą do kulochwytu), należy rzeczywiście podjąć trud sprawdzenia, czy wszystko jest całkowicie w porządku.

Dodatkowe polecenia

Zestaw komend może być dowolny. Można swobodnie dodawać komendy, które będą przydatne w konkretnych okolicznościach, np. w związku ze specyfiką obiektu lub zajęć.

Na strzelnicy Braterstwa w Warszawie, stałą częścią zajęć była komenda OSTATNIE STRZAŁY W SERII. Obiekt ma 15 stanowisk, a w czasie gdy nie posiadał tarczociągów, należało zgrać w czasie wszystkich strzelających. Przy tak dużej ich liczbie stanowiło to problem: ktoś strzelał szybko i szybko się nudził oczekując na kolejną zmianę tarcz, inna osoba chciała spędzić więcej czasu na odpowiedniej technice i jej tempo było wolniejsze.

Aby nie przerywać nikomu serii w połowie, po ustalonym czasie (5-6 minut) prowadzący wydawał ww. komendę, informując w ten sposób uczestników, że zbliżamy się do końca. Można jeszcze wystrzelać amunicję już posiadaną w broni, ale nie należy już ładować dodatkowych magazynków. Komenda wydatnie pomagała w koordynacji dużej grupy.

Łączenie komend

Pod kątem bezpieczeństwa uczestników istotne są dwa momenty: wejście na stanowiska i wyjście do kulochwytu. Dla prowadzącego strzelanie komenda NA STANOWISKA to powinno być dokładnie to samo co START. Jeśli nie możemy pozwolić na strzelanie, nie powinniśmy pozwalać na obecność przy broni, gdzie przypadkowy strzał staje się możliwy.

Z tego wynika, że możemy wydawać komendy jedna za drugą, ale możemy też połączyć je w grupy, skrócić lub zastąpić jedną wspólną. Zamiast sekwencyjnego ciągu zdarzeń: "wejście na stanowiska", "załadowanie broni", "strzelanie", każde wprowadzane osobno i kontrolowane, można pozwolić na wszystko na raz: "wejść na stanowiska i ładować broń, a kto gotowy, można strzelać" (np. w formie "START. STRZELAMY").

Taka zmiana nie wpłynie raczej negatywnie na uczestników, wymaga tylko więcej pracy od prowadzącego. Trzeba sobie nagle poradzić ze wszystkimi potencjalnymi problemami, jakie generują wszystkie użyte jednocześnie komendy: ktoś nie wie gdzie stanąć, ktoś chce wyjąć inną broń, ktoś ma zacięcie przy ładowaniu, ktoś ma pytanie, do której tarczy ma strzelać. A to wszystko przy akompaniamencie huku z karabinu, bo ktoś inny miał przygotowany magazynek i rozpoczął strzelanie kilka sekund po tym jak wybrzmiały słowa prowadzącego.


Podobnie można łączyć ostatnie komendy: przerwać strzelanie, rozładować broń, wymienić tarcze. Jeśli prowadzący poczeka aż wszyscy sami skończą, a grupa używa wskaźników bezpieczeństwa, to w momencie gdy ostatnia osoba odłoży broń, wystarczy szybki rzut oka po żyłkach w lufach broni i można krzyknąć STOP. ROZŁADUJ. DO TARCZ.


Możliwość łączenia części komend nie oznacza, że strzelcy mogą wykonywać coś więcej, niż usłyszeli. Jeśli po komendzie NA STANOWISKA ktoś próbuje ładować broń, to prowadzący powinien to zauważyć, przerwać strzelcowi i pouczyć go, że na strzelnicy (za wyjątkiem rozładowania broni) wszystkie czynności można wykonywać wyłącznie na komendę prowadzącego, za jego wiedzą i zgodą.

Można robić okresowe testy, na ile strzelcy słuchają komend, a na ile działają automatycznie. Jeśli tury wyglądają niemal identycznie, niektórzy zaczną delikatnie wyprzedzać komendy, działając na własną rękę na podstawie rutyny. Jeśli prowadzący co jakiś czas poczeka z kolejną komendą chwilę dłużej, to wyłapie strzelców lecących na autopilocie, którzy być może odruchowo zaczynają np. ładować, gdy tylko wejdą na stanowisko, nie czekając na zgodę. Warto niekiedy to zweryfikować i pouczyć, że mimo wszystko czekamy na komendę. Czasem ona nie przychodzi z istotnych powodów, a jej wyprzedzanie może obniżać poziom komfortu lub bezpieczeństwa spotkania.


Łączenie komend warto zostawić sobie na później, gdy ocenę sytuacji wspierać będzie trochę więcej doświadczenia. Na trudnych zajęciach (np. utrudniona komunikacja, duża grupa, niesprzyjające warunki) większość prowadzących nie skraca komunikatów, wybierając stabilniejszą i łatwiejszą do kontroli metodę małych kroczków.

Wydawanie komend

Komendy muszą być emitowane GŁOŚNO i WY-RAŹ-NIE. Nie jest to ani intuicyjne, ani przesadnie łatwe, zwłaszcza biorąc pod uwagę środowisko: huk broni, ruch ludzi, szum wentylatorów, rozmowy itp. W małych grupach może wystarczyć nieco podniesiony ton. Na dużych obiektach, przy licznych uczestnikach lub w intensywnym hałasie (np. z osi obok) prowadzący może być zmuszony do mocnych okrzyków.

Komendy, które są ciche lub niewyraźne są nie tylko nieskuteczne, ale wręcz przeciwskuteczne. Mogą generować wątpliwości lub pytania. Część osób zadając pytanie odruchowo szuka kontaktu wzrokowego z adresatem swoich wątpliwości. Na strzelnicy może to oznaczać, że strzelec zadając pytanie prowadzącemu odwróci się do niego, zabierają ze sobą także lufę pistoletu. Być może o 30 stopni (wciąż bezpiecznie), być może o 90 stopni (realne zagrożenia dla osób na stanowiskach obok), a być może bliżej 120 stopni i sam prowadzący zobaczy broń wykierowaną we własny brzuch.

Każdorazowo gdy obserwujemy, że po wydaniu komendy odbiorca wygląda na niepewnego, nie wykonuje komendy lub wręcz dopytuje o co chodzi, należy wziąć tę wskazówkę do siebie i postarać się zwiększyć emisję głosu, aby wyeliminować wątpliwości w kolejnych turach. Czasem prowadzący jest tak cichy, że strzelcy stale się dopytują — na takim treningu więcej złamań kąta bezpieczeństwa lufą broni będzie spowodowanych zbyt cichymi komendami niż innymi czynnikami.

Dobre

Dobra wiadomość na temat komend to ta, że komendy prowadzącego będą przestrzegane. Rzadko spotyka się strzelców, którzy celowo ignorują polecenia lub próbują ich uniknąć. Prowadzący wydając komendę, jeśli tylko zostanie ona usłyszana i zrozumiana, może liczyć na efekt. NA STANOWISKA i ludzie wchodzą, STOP i przerywają strzelanie.

W grupie osób z własnym pozwoleniem praktycznie nie spotyka się osób celowo nieposłusznych wobec decyzyjnego, wyraźnego prowadzącego. Nie trzeba się bać, nie będziemy ignorowani.

Złe

Zła wiadomość na temat komend jest paradoksalnie dokładanie taka sama: wszystkie komendy prowadzącego będą przestrzegane. Jeśli prowadzący pomyli się w swojej ocenie sytuacji, pozwoli na coś niebezpiecznego, niesłusznie przyspieszy pewne działania czy w inny sposób wyda błędną komendę, to nie można liczyć, że strzelcy to od razu zauważą i odmówią wykonania rozkazu. Nawet jeśli w końcu ktoś ogarnięty zareaguje, to zwykle upływa 5-10 sekund, co w przypadku zagrożenia jest okresem naprawdę długim.


Na licznym, zorganizowanym treningu strzelcy nie wypełniają każdej chwili wyszukiwaniem potencjalnych zagrożeń. Nie skanują stale przedpola, wałów bocznych, korony kulochwytu. Nie oglądają się co chwilę za siebie, ani na boki. Stoją na stanowisku, skupieni są na broni i sprzęcie, obserwują rejon tarczy. Elementy na uboczu, możliwe do dostrzeżenia kątem oka, wymagają długich sekund zanim będą rejestrowane w świadomości strzelca.

Powyższe zachowanie nie jest niczym zdrożnym: tak działa ludzka uwaga. Trudno skupić się na wszystkim, dlatego od dbania o bezpieczeństwo jest prowadzący. Jeśli strzelec wie, że na zajęciach jest aktywny prowadzący, który działa, wydaje komendy itp, to strzelec weźmie to pod uwagę. Automatycznie, także i na poziomie podświadomości strzelec odda sporą dozę odpowiedzialności za bezpieczeństwo osobie za to oficjalnie odpowiedzialnej: prowadzącemu.

Czy wszyscy wrócili z przedpola? "Ja nie wiem, prowadzący sprawdzał." Czy broń została poprawnie rozładowana? "Chyba tak, prowadzący chodził i patrzył." Czy występuje jakieś zagrożenie? "Raczej nie, u mnie wszystko OK, prowadzący też nic nie informował."

Po kilku godzinach treningu pod opieką prowadzącego, strzelec nabiera zaufania. Prowadzący stanowi pewien autorytet, ma jakąś namiastkę władzy. Regulamin nakazuje go słuchać. Zatem skoro prowadzący mówi, że strzelamy, to można strzelać. Przecież w trawie nikogo na pewno nie będzie, prowadzący sprawdzał. Skoro prowadzący mówi, żeby wymienić tarczę, to na pewno broń jest skutecznie rozładowana, sprawdzona i nikt nie będzie jej dotykał, gdy strzelcy pójdą pod kulochwyt.


Sytuacja ze strzelnicy: z przedpola wraca powoli ostatni uczestnik. Prowadzący błędnie wydaje do oczekujących osób NA STANOWISKA. ŁADUJ. Ludzie wchodzą na stanowiska i rozpoczynają ładowanie magazynków, broni. Niektórzy w pełnej świadomości, że dalej kilkanaście metrów od stanowisk na przedpolu idzie człowiek. Ścieżka myślenia strzelca: "prowadzący na pewno go widzi. Gościu zdąży wrócić, zanim załaduję broń. Mógłby się w sumie pospieszyć, słyszał przecież, że była komenda ładować". Spóźniony strzelec zdąża wejść na stanowiska, zanim ktokolwiek zareaguje czymś innym niż biernym posłuszeństwem.


Sytuacja ze strzelnicy: oś 50m, ludzie przy tarczach. Wchodzi kolejny uczestnik. Prowadzący mówi: "hej, wolne jest stanowisko numer 8. Idź i się tam rozpakuj". Strzelec wchodzi na stanowisko, powoli wyjmuje broń z futerałów i pudełek, lufą do ludzi na przedpolu. Niektóre sztuki przeładowuje, żeby włożyć wskaźnik bezpieczeństwa. Przez lunetę na karabinie obserwuje co zajmuje tyle czasu na kulochwycie uczestnikom, którzy jeszcze nie wrócili.


Sytuacja ze strzelnicy: zacięcie broni pod koniec tury. Prowadzący chcąc przyspieszyć zajęcia mówi do pozostałych: "mamy zacięcie, ale to na pewno łuska bo słychać było strzał. Idźcie wymienić tarczę, szkoda czasu, zostało kilka minut na najwyżej jedną, ostatnią serię". Strzelcy, nieco szurając stopami, ale jednak idą na przedpole. W tym czasie osoba z zacięciem usuwa je na stanowisku, lufą do kolegów, "pod nadzorem prowadzącego". Po chwili z broni wypada łuska.


Sytuacja ze strzelnicy: w trakcie komendy ŁADUJ ze stojaka spada tarcza jednego z uczestników. Prowadzący krzyczy "STOP. Kto załadował odkłada broń na blat. Kolego, idź powieś tę tarczę". Strzelcy odkładają broń w różnym stanie załadowania, nieszczęśnik biegnie poprawić tarczę, mając za plecami broń w nieokreślonym stanie i osoby tuż przy niej.


Sytuacja ze strzelnicy: w trakcie strzelania jedna z osób chce mieć kilka zdjęć. Ale nie od tyłu, bo wtedy nic nie widać, tylko bardziej z przodu, żeby lepiej złapać twarz. Prowadzący wyraża zgodę, jedna z osób wychodzi 1.5m do przodu i 1.5m na prawo i robi zdjęcia i filmy w trakcie strzelania. Przy ewentualnym złamaniu kąta broni o 45 stopni, pocisk z karabinu przejdzie dokładnie przez fotografa. Zajęcia dla osób bez uprawnień, wina w 100% po stronie prowadzącego.


Chyba starczy. W żadnej z tych sytuacji nie doszło do niekontrolowanego strzału, nikogo nie omiotła kula, nikt nie był o włos od śmierci. Ale to nie znaczy, że takie zajęcia są rozsądne, że warto je prowadzić, i że takie postępowanie jest mile widziane na strzelnicy. W każdym z tych przykładów prowadzący okazał się osobą bezmyślną, niweczącą standardy bezpieczeństwa i godną potępienia. Nie warto być takim prowadzącym.

Każde z tych zachowań było niebezpieczne. Niektóre od razu i przy jednym błędzie mogły skończyć się wypadkiem, inne były niebezpieczne bardziej podstępnie: uczyły uczestników ignorowania niezbędnych zasad, zwiększały szansę na podobnie ryzykowne zachowania w przyszłości, gdy w strzelbie może zatnie się kompletny nabój, w futerale nieopatrznie będzie broń załadowana, a jeden z bardziej gapowatych strzelców czekających z załadowaną bronią nie zauważy, że ktoś pobiegł wymienić tarcze i zacznie strzelać.


Chyba wyczuwam Twoje pytanie. Jak można być tak głupim, prawda? Na rozkaz, w obliczu jakiegoś autorytetu to nic trudnego, a wręcz domyślny stan większości ludzi. W ich oczach to nie oni byli głupi, nie oni ryzykowali, tylko prowadzący. Strzelec "jest czysty", on tylko wykonywał polecenia.

Żyjąc w społeczeństwie, jesteśmy od młodości trenowani do posłuszeństwa wobec autorytetów, realnych i udawanych. To jest prawdziwy problem, będący obiektem fascynujących badań naukowych. W tym głośnym badaniu, 65% uczestników było gotowych niemal zabić prądem podstawionego aktora na podstawie dyspozycji w stylu "proszę kontynuować". Nie ma się co dziwić, że ktoś idzie na kulochwyt, skoro każą. Zakazywano wstępu do lasów, no to nie chodziliśmy.

Trzeba pamiętać, że strzelec będąc w roli podporządkowanej, nie uratuje prowadzącego przed brawurą, głupotą lub nieświadomością. Nawet jeśli jakiś strzelec w końcu zbierze się na protesty (na szczęście zdarzają się osoby myślące i niepokorne), to zwykle zajmuje to wiele długich sekund.

Graficzny skrót tej sekcji.

Gorsze
To nie koniec złych wiadomości. Strzelcy przestrzegają wszystkich komend, wydawanych przez dowolną osobę. W tym także potrafią wymyślić sobie sami komendę, która pasuje do ich indywidualnej sytuacji i zachęceni najdrobniejszym sygnałem zacząć ją realizować, nawet z narażeniem życia.

Tego typu sytuacje zdarzają się najczęściej na zajęciach, które są obarczone jakimś błędem. Zła komunikacja, wiecznie za ciche komendy, nieśmiały prowadzący, prowadzenie bez ikry i serca, chaos. Na dobrze prowadzonych zajęciach ryzyko tego typu błędu znacząco maleje.


Najczęstszym przykładem, gdy czyjeś słowa zastępują dyspozycję prowadzącego jest pozornie niewinne pytanie "Czy była komenda START?". W lekkim hałasie i zamieszaniu, niektórzy strzelcy nie usłyszą całego pytania, tylko samo wyraziste słowo START i rozpoczną strzelanie, myśląc że działają za wiedzą i zgodą prowadzącego. Większość prowadzących z doświadczeniem była świadkiem tej samospełniającej się przepowiedni.
Przed pomyłkami odnośnie momentu rozpoczęcia strzelania może uchronić odpowiednie tempo wydawania komend, jak opisywane powyżej.

Taki błąd nie jest zbyt stresujący na dobrze przygotowanych zajęciach. To czy strzelanie rozpocznie się 30 sekund wcześniej, czy później nie będzie miało realnego wpływu na bezpieczeństwo uczestników. Gdyby oddanie przypadkowo strzału było całkowicie niedopuszczalne, rozsądny prowadzący nigdy nie pozwoliłby podejść do broni.

Bywają też groźniejsze pomyłki.


Sytuacja ze strzelnicy: strzelec zakończył swoją turę strzelecką. Rozładował broń, zamyślił się. Ze stanowiska obok wyłapał fragment rozmowy na temat wyników. Z nieznanych przyczyn jego mózg zrobił przeskok na "mamy koniec tury. Mowa o tarczy. Muszę wymienić tarczę!". Strzelec wziął z blatu za plecami czystą tarczę, wyszedł przez swoje stanowisko do kulochwytu. Wychodząc minął zarówno z prawej strony, jaki ze swojej lewej strony inne osoby, które wciąż strzelały. W huku wystrzałów, mając tuż przed nosem ruchy z bronią człowiek wyszedł na przedpole, aby zmienić tarczę, bo wydawało mu się, że to już pora i była komenda, którą musi zrealizować.


Sytuacja ze strzelnicy: piknik strzelecki. Kilkudziesięciu gości chcących zapoznać się z hobby strzeleckim, ośmiu instruktorów, jeden prowadzący. Instruktor zakończył szkolenie podopiecznego. Powiedział do strzelca: "za chwilę będzie zmiana tarcz. Weź sobie czystą tarczę stamtąd, wróć do mnie, poczekamy na komendę prowadzącego i pójdziesz wymienić". Sensowny komunikat, ale tylko gdy jest cicho i słychać wszystkie wyrazy. W głośnym huku strzelec zrozumiał: "weź tarczę (..) pójdź wymienić".

Strzelec poszedł po czysta tarczę, po czym wyszedł na przedpole, mimo iż kilka pozostałych stanowisk wciąż huczało licznymi wystrzałami pistoletów, karabinów i strzelb. Miał ewidentne obawy: szedł dosyć ostrożnie i tuż przy bocznej ścianie. Ale szedł, bo taki był przykaz. Wszak przed startem zajęć była pogadanka, że komendy są dla wspólnego bezpieczeństwa i muszą być przestrzegane, a osoby je łamiące będą wyrzucane.


Te dwie sytuacje nie zawierały bezpośredniej winy prowadzącego. Prowadzący nie spowodował tych zachowań, nie miał na nie większego wpływu. Obie osoby zostały po kilku sekundach zatrzymane i zawrócone z przedpola. Pierwsza w okolicy 8m od stanowisk, druga nieco bliżej. Ryzyko powtórzenia tego typu przerażających pomysłów można wyeliminować wyłącznie czymś dodatkowym, jak dobra infrastruktura lub zmiana organizacji zajęć.

Na strzelnicy z pierwszej historii stanowiska strzeleckie zostały przedzielone w poprzek sztywnym blatem strzeleckim, aby już nikt nie mógł w ten sposób wyskoczyć przed linię ognia. Wyjście do tarczy zostało wyraźnie oznaczone w zupełnie innym miejscu, droga do kulochwytu wydłużyła się o kilkanaście metrów i kilkanaście sekund.

W drugim przypadku instruktorzy otrzymali zakaz jakiegokolwiek przyspieszania przygotowań do wyjścia do tarcz, a prowadzący w trakcie większych imprez zaczął poświęcać więcej czasu przy wyjściu na przedpole. Instruktor, który (brzmiącą sensownie) instrukcją pośrednio spowodował zdarzenie, nigdy więcej nie zdecydował się na udział w pikniku strzeleckim.


Podsumowanie

Komendy bywają bardzo niebezpieczne. Wydawane niepoprawnie mogą mylić odbiorców, skłaniać ich do wykonywania czynności niebezpiecznych, generować zachowania sprzeczne z logiką i całkowicie zburzyć porządek w grupie, która zaczynała dobrze.

Jeśli prowadzący wydaje komendy niedbale, bez weryfikacji lub bezmyślnie, to szkodzi odbiorcom. Taki prowadzący obniża poziom bezpieczeństwa na zajęciach. Może się wpisać pro forma do książki, żeby spełnić wymóg regulaminowy, ale lepiej i bezpieczniej będzie siedzieć cicho, każdorazowo zmuszając strzelców do samodzielnej oceny sytuacji. Jeśli nie patrzysz na tory, to nie zaręczaj, że nie widać pociągu.


Słowo otuchy. Powyższe ostrzeżenia dotyczą przede wszystkim dużych grup, trudniejszych zajęć. Zabierając na strzelnicę dwóch znajomych nie wystąpią omawiane ryzyka, spotkanie się na pewno uda. Wystarczy mówić głośno, żeby komendy były słyszalne, będzie dobrze!

Na górę ↑

 

Braterstwo.eu