ProwadzacyStrzelanie.eu

Wnioski

We wcześniejszych lekcjach jest dużo reguł, zasad, wskazówek, instrukcji i zaleceń. Całkiem blisko setki. Warto minimum dwa razy przeczytać wszystkie te elementy. Zasady bezpieczeństwa wskazują na potencjalne zagrożenia, które czasami są oczywiste (np. osoba nietrzeźwa), a czasami wymagają chwili zastanowienia (wyciąganie broni poza stanowiskiem). Bez naprawdę bujnej wyobraźni byłoby ciężko usiąść i w chwilę wymyślić te wszystkie ostrzeżenia; warto korzystać z już istniejącego zbioru.


Na zajęciach strzeleckich prowadzący nie chadza z listą wszystkich reguł, które musi odhaczyć. Długa lista jest odruchowo ograniczana do rzeczy najważniejszych, a resztę się implementuje po drodze, jeśli jest taka konieczność.

Analizując szersze spektrum realnych zajęć, można dojść do wniosku, że za kształt zajęć odpowiadają trzy główne reguły:

  1. Nikt nigdy nie może się znaleźć przed lufą załadowanej broni
  2. Prowadzący potrzebuje więcej czasu
  3. Prowadzący jest tylko jeden

1. Nikt przed bronią

Broń może być niebezpieczna. Załadowana broń jest niebezpieczna. Załadowana broń, wycelowana w kierunku człowieka to sytuacja, w której kilka osób może ponieść wyjątkowo ciężkie konsekwencje (śmierć, utrata zdrowia, utrata wolności). Niedopuszczalna jest sytuacja, gdy ktoś był choćby potencjalnie narażony na postrzał.


Ta zasada odpowiada za około 80% pracy prowadzącego. Jeśli uda się ją spełnić w pełnym zakresie, zajęcia będą domyślnie bezpieczne. Jeśli zasada będzie niespełniona, to niezależnie od innych elementów, zajęcia będą groźne i nie powinno się ich nigdy powtarzać.

Najtrudniejszym elementem jest dopilnowanie, żeby osoby chodzące do kulochwytu nie były zagrożone. Wynika z tego wniosek, że jeśli obiekt dysponuje działającymi tarczociągami, to znika najtrudniejszy element najistotniejszej zasady. Wtedy zajęcia będą prawie zawsze proste, a rola prowadzącego znacząco uproszczona i ograniczona do doraźnej pomocy. Strzelnica z tarczociągami prowadzi się niekiedy sama, a zawsze jest to czynność ewidentnie łatwiejsza niż bez systemów przenoszenia tarcz.

Jeśli na obiekcie nie ma tarczociągów, to spełnienie pierwszej zasady będzie wymagało koordynacji kilku elementów.

Ograniczenie broni załadowanej

Broń załadowana powinna być wyjątkiem, a nie regułą. To, że znajdujemy się na strzelnicy nie pozwala na więcej, ale paradoksalnie na mniej. Broń powinna być ładowana po komendzie ŁADUJ i może taka pozostać tylko do usłyszenia komendy STOP. ROZŁADUJ. We wszystkich innych momentach broń musi być rozładowana.


Na strzelnicy z tarczociągami powyższe nie musi być spełnione. W normalnym trybie użytkowania prowadzący nie wydaje w ogóle takich komend: nie trzeba synchronizować działań strzelców. Ktoś może wchodzić na stanowisko, inny wyciągać broń, inny ładować, inny strzelać, inny zmieniać tarczę, inny rozładowywać, inny czyścić broń, inny pakować ją do futerałów, a jeszcze inna osoba właśnie opuszczać obiekt. W jednej chwili możemy mieć strzelców na każdym możliwym etapie strzelania i będzie to dalej bezpieczne (jeśli praca z bronią jest ograniczona wyłącznie do stanowisk, tak jak musi być).

Próba wdrożenia podobnego modelu na obiekcie bez tarczociągów: np. wyrażenie zgody na jednoczesne wyciąganie broni i zmianę tarcz (co wymagałoby pójścia do kulochwytu) jest całkiem niedopuszczalna i grozi realnym wypadkiem.

Weryfikacja rozładowania broni

Po komendzie ROZŁADUJ prowadzący powinien przeprowadzić skuteczną weryfikację każdej sztuki broni, która jest używana na zajęciach.

Jeśli nie będzie weryfikacji, prowadzący takim podejściem szybko nauczy część strzelców, że jego komendy są opcjonalne, a ich ignorowanie nie wiąże się z żadnymi konsekwencjami. W efekcie osoby leniwe, pozbawione wyobraźni i niedouczone mogą uznać, że nie ma sensu wnikliwie rozładowywać broni, skoro za 3 minuty znowu będzie ona używana, a w międzyczasie nikt jej nie dotknie, prawda? Właśnie takie osoby przede wszystkim trzeba weryfikować.

Są dwie główne metody weryfikacji: z użyciem wskaźników bezpieczeństwa lub weryfikacja ręczna.

Weryfikacja ręczna

Weryfikacja ręczna to dosyć popularny sposób sprawdzenia, czy broń jest pusta. Wymaga on trochę wysiłku i generuje pewne niedogodności. Wróćmy na chwilę do instrukcji bezpieczeństwa ze strzelnicy w Kwietnie.

14. W przypadku braku wskaźnika bezpieczeństwa, prowadzący strzelanie weryfikuje rozładowanie każdej broni w ręcznej procedurze:

– widzi wypięty magazynek

– widzi puste gniazdo magazynka

– strzelec cofa zamek, prowadzący widzi pustą komorę nabojową

– strzelec oddaje strzał kontrolny prosto w kulochwyt, prowadzący słyszy suchy strzał.

Podczas weryfikacji prowadzący nie może stać dalej niż 2m od sprawdzanej broni.

Powyższa procedura dosyć dobrze oddaje kolejność działań przy weryfikacji ręcznej. Na stanowisku spotykają się dwie osoby: strzelec i prowadzący. Prowadzący przeprowadza strzelca przez wymagane etapy, uważnie przyglądając się broni w toku kilku, niekiedy kilkunastu sekund wspólnego działania. Czynność jest powtarzana dla każdej sztuki broni danego strzelca, która jest wystawiona na blat i mogła brać udział w zajęciach.

Ten proces, jeśli prowadzący dołoży starań, da niemal pewność, że broń będzie odpowiednio rozładowana. Weryfikacja ręczna jest najczęściej stosowana na zajęciach, gdzie jest niewiele osób, niewiele sztuk broni, strzelcy znają się wzajemnie i mają do siebie zaufanie, a prowadzący jest towarzyski i lubi co turę porozmawiać z każdym strzelcem. Użyte w tym paragrafie wyrazy powinny nakierować czytelnika na wniosek: weryfikacja ręczna ma wady:


Powyższa lista zawiera poważne wady. Na bardziej wymagających zajęciach, przy większej liczbie uczestników lub braku przestrzeni manewrowej weryfikacja ręczna nie będzie wystarczająca. Obarczona licznymi wątpliwościami, podnosi poziom stresu u ostrożnego prowadzącego i nie da komfortu niezbędnego do organizacji większych wydarzeń. Można ją stosować ze świadomością braków, jeśli w danych okolicznościach wymagana inwestycja czasu/wysiłku jest niewielka: np.na zajęciach dla 2-3 osób, gdy pod opieką mamy niewiele więcej broni.

Weryfikacja wskaźnikiem bezpieczeństwa

Wskaźniki znacząco ułatwiają zapanowanie nad niemal dowolną liczbą broni. Wskaźnik to element, który wsadzony do komory nabojowej fizycznie gwarantuje, że nie zmieści się w niej nabój, a standardowa broń z uchylonym zamkiem nie umożliwi oddania strzału. Rozładowanie broni jest fizyczne: kolorowa żyłka lub plastik wypełniają przestrzeń w broni, co ją unieszkodliwia. Pełna gwarancja skuteczności, jeśli mamy odpowiednie wskaźniki, czyli takie które nie ulegną uszkodzeniu i nie rozpadną się na kilka kawałków w toku normalnej eksploatacji.

Prowadzenie zajęć ze wskaźnikiem jest wyraźnie łatwiejsze. Jeśli strzelcy mają problem z żyłką, która być może nie występuje w filmach z Jamesem Bondem, więc jest mało taktyczna, to trudno. Dla prowadzącego to istotne ułatwienie i nie ma sensu z niego zrezygnować.

Wyjęcie broni

Broń może być wyjmowana wyłącznie na stanowisku strzeleckim, lufą do kulochwytu. Wyjmowanie broni za plecami innych ludzi jest lekkomyślne i powinno być surowo tępione. Nie wiadomo w jakim stanie broń przychodzi na zajęcia, a każdorazowo widok lufy we własnych plecach generuje u strzelców stres i spadek entuzjazmu do hobby strzeleckiego.

Broń powinna być wyjmowana z pokrowca/futerału, które znajdują się na blacie strzeleckim. Część strzelców odruchowo kładzie plecak na podłożu i przy wyjmowaniu broni omiatają lufą nogi kolegów ze stanowisk obok. Podobnie bywa z używaniem blatów, które są rozlokowane w innych miejscach, np.3 metry za stanowiskami. Niektórzy strzelcy wypakowują tam największe toboły i na takim blacie wyciągają broń, która jest potem lepiej lub gorzej (zwykle gorzej) transportowana na stanowisko. To niedopuszczalne. Należy minimalizować działania, które będą skutkowały złamaniem kątów bezpieczeństwa.

Problem jest poważny: z poprawnym wyjmowaniem broni kłopoty ma około 15% strzelców, czyli co szósty. To nie są jednostkowe przypadki. Na większych zawodach kierowanych do amatorów trzeba czasem tłumaczyć procedurę wyciągania broni po rozpoczęciu każdej serii. Prowadzący, który to obserwuje w końcu modyfikuje swoje zachowanie i komendę WYJĄĆ BROŃ zastępuje WYJĄĆ BROŃ. NA STANOWISKU, ZE STOLIKA STRZELECKIEGO, LUFĄ DO KULOCHWYTU. Poszerzony komunikat podkreśla najważniejsze elementy bezpiecznego wypakowywania sprzętu.

Po pewnym czasie pojawiają się dodatkowe odruchy: np.widząc plecak lądujący na podłożu niekiedy warto profilaktycznie podejść i poinformować, że broń wyciągamy z blatu i ten plecak powinien być najpierw położony na blacie, a zdjąć na ziemię go można wtedy, gdy broń bezpiecznie będzie leżała (ze wskaźnikiem, lufą do kulochwytu) na blacie.

Schowanie broni

Po zakończeniu strzelania broń można schować, po weryfikacji jej rozładowania i zgodzie prowadzącego strzelanie. Chowanie ma wymogi podobnie jak wyciąganie: na blacie, lufą do kulochwytu, za wiedzą i zgodą. Problem z poprawnym spakowaniem broni ma zdecydowanie mniej osób, także dzięki temu, że otrzymują wskazówki przy jej pierwotnym wyciąganiu i część strzelców domyśla się, że skoro nie wolno wyjąć za plecami, to także nie wolno pójść za plecy i tam broń chować do torby.

Warto rzeczywiście zweryfikować, czy broń jest rozładowana. Niektórzy są gapowaci. Jeśli ktoś jest w stanie zostawić w komorze nabojowej nabój, to jest raczej osobą roztrzepaną, mało dokładną. Taka osoba z definicji będzie rzadziej sprawdzała swoją broń na drodze strzelnica - pokrowiec - szafa - pokrowiec - ponowna strzelnica. Być może załadowana broń stworzy realne ryzyko w domu tego strzelca, być może potencjalny wypadek będzie motywacją dla polityków do wprowadzenia ograniczeń dla wszystkich. Istnieje nawet ryzyko, że za 6 miesięcy człowiek wróci z tym samym pechowym nabojem na zajęcia do prowadzącego, który go wcześniej nie sprawdził. Karma wraca, lepiej nie zastawiać pułapek na być może samego siebie.

Zacięcia

Na ten temat jest więcej informacji w sekcji odnośnie budowy broni i amunicji. Broń zacięta musi być uznana za załadowaną, a całe postępowanie przy jej obsłudze powinno być oparte na fundamencie ograniczonego zaufania.

Podsumowanie

Spełnienie tej pierwszej, fundamentalnej, odpowiadającej za większość potencjalnych zagrożeń zasady bezpieczeństwa nie wymaga żadnych nowatorskich technik, nieznanych procedur, ani kreatywności. Powyższe zasady są oczywiste i łatwe do spełnienia dla każdego, kto odbył sensowny kurs do patentu. Jeśli w powyższym segmencie ktoś dowiedział się czegoś nowego, to najprawdopodobniej nie był odpowiednio edukowany przy pierwszym kontakcie z bronią.

Przestrzeganie pierwszej zasady nie wydaje się skomplikowane. Trochę trudności sprawia zapewnienie 100% zgodności zajęć, czyli niedopuszczenie do wyjątków, luk, przypadków. Osiągnięcie tak wyznaczonego celu wymaga systematyczności, uwagi, skoordynowania wysiłków wszystkich uczestników, a zwłaszcza dopilnowanie tych, którzy byli niepoprawnie szkoleni. Jeśli poprawnie rozpoczniemy zajęcia, to dalej powinny się toczyć odpowiednim rytmem nie wymagając stałego wysiłku od prowadzącego.

2. Więcej czasu

Prowadzący strzelanie potrzebuje więcej czasu na skuteczną ocenę sytuacji i potencjalną reakcję. Jeśli od wypadku dzieli zaledwie jeden krok, to wypadek może się zdarzyć zupełnie niezależnie od prowadzącego: ostatni krok skutkujący wypadkiem podejmuje zawsze ktoś inny — strzelec z bronią w ręku. Prowadzący musi być minimum kilka kroków od sytuacji niebezpiecznej, bo inaczej los zajęć jest tylko w rękach przypadku i strzelców. Nie warto opierać swojego życia w całości na tak lichym fundamencie.


Jeśli ktokolwiek jest na przedpolu, kulochwycie, wałach bocznych lub w innym miejscu narażonym to należy utrzymywać duży dystans do potencjalnego strzału. Broń musi być rozładowana, a prowadzący ją zweryfikował. Nikt nie może dotykać broni. Nikt nie może stać w bezpośredniej bliskości broni (np. na stanowisku strzeleckim).

W takich okolicznościach, zanim dojdzie do przypadkowego wystrzału, to siłą rzeczy musi upłynąć pewien czas. Człowiek musi wejść na stanowisko, wziąć broń do ręki, załadować ją i rozpocząć strzelanie. Nawet przysypiający prowadzący zdąży zauważyć, że coś idzie nie tak i powstrzyma eskalację.

Chcąc kogoś wysłać na przedpole należy najpierw uzyskać efekt jak wyżej, a dopiero potem myśleć o komendzie DO TARCZ.


Podobnie sytuacja z rozpoczęciem strzelania. W oczach prowadzącego NA STANOWISKA wprowadza podobny poziom zagrożenia jak START, zatem przed pierwszą komendą należy wnikliwie sprawdzić przedpole, wały ochronne i inne miejsca niebezpieczne. Jeśli ktoś jeszcze porusza się w takiej strefie, nie wolno iść dalej z procedurą. Nie ma sensu się spieszyć, biorąc na siebie większą odpowiedzialność.


Wszędzie tam, gdzie można "kupić" dodatkowe kilka sekund przestrzeni decyzyjnej, najczęściej warto. Utrzymywanie porządku, żeby ocena sytuacji była szybsza. Odseparowanie osób trzecich od rzeczywiście korzystających ze strzelnicy, aby można było skupić całą uwagę na mniejszej liczbie elementów. Wyciągnięcie prywatnego wskaźnika i sprezentowanie nieprzygotowanemu strzelcowi, co skróci procedurę weryfikacji jego broni o 4-5 sekund, oszczędzając prowadzącemu wysiłku. I tym podobne.

3. Prowadzący jest tylko jeden

Na jednej osi strzeleckiej może być tylko jeden prowadzący strzelanie. Ta zasada sprawia kłopoty większości początkujących prowadzących, bo niestety w środowisku strzeleckim bywa nagminnie łamana, najczęściej z niskich pobudek finansowych.


Prowadzący strzelanie jest elementem decyzyjnym. Jak kierownica w samochodzie, sygnalizacja świetlna na skrzyżowaniu lub przewodnik wycieczki. Jeśli ośrodków decyzyjnych jest kilka i będą one kierowały w rozbieżne strony, to efekt na pewno nie będzie zgodny z założeniami. Jeśli na skrzyżowaniu wszyscy mają zielone światło, to w pierwszych sekundach (zanim kierowcy to zauważą i przestaną ufać światłom) dojdzie do kilku kolizji, być może poważnych.

Wyobraźmy sobie sytuację z dwójką prowadzących strzelanie na jednej osi strzeleckiej. Na stanowisku nr 1 jest prowadzący z podopiecznym, na stanowisku nr 6 jest inny prowadzący ze swoją zawodniczką. Nr 1 mówi do strzelca: "skończyliśmy turę. Pójdź proszę wymień tarczę na nową". Nr 6 mówi do strzelczyni: "OK, wszystko gotowe. Ładuj, start!". Na przedpole wychodzi człowiek z nową tarczą, inna osoba w tym czasie oddaje strzały.

Do tego momentu wszystko wydawało się dobrze. Byli prowadzący, nawet dwóch (dwa razy więcej, to pewnie dwa razy lepiej!), wydawali komendy, komendy były sensowne i bezpieczne w trakcie wydawania, a strzelcy wykonywali komendy bez wahania. Niestety komendy były między sobą sprzeczne i ta sprzeczność wygenerowała niebezpieczną sytuację.

Jeden lub zero

Gdyby nie było żadnego prowadzącego strzelanie na obiekcie na powyższych zajęciach, to do takiej sytuacji najpewniej by nie doszło. Zajęcia byłyby sprzeczne z regulaminem (prowadzący jest niezbędny w trakcie strzelania), a więc nielegalne, a więc formalnie niebezpieczne, ale faktycznie mogłyby być bardziej bezpieczne niż z dwójką nieskomunikowanych prowadzących.

Bez prowadzącego osoba z nr 1 uważnie by się rozejrzała, czy na pewno wszyscy odłożyli broń i czy on może bezpiecznie pójść do tarczy. Bez prowadzącego osoba z nr 6 rzuciłaby dwa razy okiem czy na pewno przedpole jest czyste i czy oddawanie strzałów nie generuje ryzyka. Niestety byli nieprzygotowani prowadzący, przez co strzelcy zdali się na ich ocenę sytuacji. Wyszło słabo.

Bezpieczną liczbą prowadzących strzelanie na osi strzeleckiej jest jeden lub zero. Zero jest niezgodne z regulaminem i nie powinno występować (choć bywa różnie), zatem warto się skupić na poprawnych warunkach: jeden prowadzący na jednej osi strzeleckiej.

Definicje

Warto wyklarować informację odnośnie osi strzeleckich. Strzelnica składa się z jednej lub więcej osi strzeleckich, każda oś składa się z jednego lub więcej stanowisk strzeleckich (lub torów).

Oś to wydzielony fragment strzelnicy, który może działać niezależnie od innych osi (o ile istnieją inne osie). Większość strzelnic jest zbudowana jako pojedyncza oś strzelecka: wały boczne, kulochwyt, 10 stanowisk, etc. Istnieje sporo i coraz więcej strzelnic bardziej ambitnych, gdzie osi bywa więcej, nawet kilkadziesiąt, co pozwala na terenie zmieścić niekiedy setki jednocześnie strzelających zawodników.

Jedną osią powinien opiekować się najwyżej jeden prowadzący. Prowadzący może mieć pod opieką więcej osi, jeśli jest taki pracowity i spostrzegawczy, choć nie należy przesadzać. Brak realnej kontroli nad przebiegiem zajęć może mieć wpływ na ich bezpieczeństwo, a rozsądny człowiek nie organizuje rzeczy niebezpiecznych.

Wielu prowadzących

Pomysł wkładania kilku prowadzących na jedną oś strzelecką wynika najczęściej z oszczędności, lenistwa i nieświadomości. Część obiektów mimo pobierania opłaty, nie zapewnia prowadzącego strzelanie lub prowadzący jest bardziej czynnikiem formalnym niż kimś realnie pilnującym zajęć.

Każdy zatrudniony to koszt, dodatkowo potęgowany przez system podatkowy. Obecnie przepisy wyciskają z pracujących ludzi około 40% przychodu w podatkach nałożonych na wynagrodzenia, po czym w sklepie do cen dolicza się jeszcze VAT, akcyza, podatek od nieruchomości, etc. Średnio około 60% wypracowanych przez osobę na etacie pieniędzy zabiera państwo (korporacje płacą bliżej 1% przychodów, o ile cokolwiek płacą). W takim ułożeniu społeczeństwa bogaci muszą się gwałtownie bogacić — nic ich nie ogranicza — a zwykli ludzie są trzymani za twarz na swoim poziomie, wyskoczenie powyżej którego wymaga ponadprzeciętnego sprytu. (Ten paragraf stanowi tylko prywatną opinię i nie jest częścią szkolenia.)

Zatrudniony to koszt, zatem wiele strzelnic ogranicza te koszty, przerzucając na płacących klientów obowiązek zapewnienia nawet niekiedy niezbędnej rzeczy jak prowadzenie strzelań. Ponieważ ciężko byłoby znaleźć ochotnika (jelenia?), który płacąc niemało za godzinę na obiekcie miałby jeszcze zajmować się innymi płacącymi klientami, typowa jest zasada "każdy za siebie", czyli każda grupa i grupka ma mieć własnego prowadzącego, a potem to już jakoś się dorośli ludzie dogadają, prawda?

Dodatkowym motywatorem jest potencjał zarobku. Jeśli nowa grupa nie ma swojego prowadzącego, strzelnica może ich obciążyć dodatkowym kosztem "za prowadzącego". To nic, że na osi jest już kilka innych osób i strzelnica ma coraz czytelniejszy moralny obowiązek zadbać o bezpieczeństwo swoich klientów, którzy się nawzajem nie znają, nic nie są sobie winni i mogą nie umieć odpowiednio zadbać o koordynację większej grupy. Trafiła się okazja, będzie na plus.


Polityka części obiektów to nie jest jedyne źródło problemów. Niemało winy ponoszą niektórzy strzelcy, którzy "nie chcą odpowiadać" za kogoś innego i wolą działać w ledwo komunikujących się, całkiem rozłącznych grupach niż "ryzykować, że tamci zrobią coś głupiego na moje konto".

To nierozsądne, bo potencjalna odpowiedzialność, jeśli w ogóle przyjdzie, przyjdzie za wiele miesięcy lub lat, można z nią powalczyć i musiałaby być czymś zawiniona, żeby kara była dotkliwa. Pocisk kalibru 9mm w plecy może przyjść w ciągu ułamka sekundy, ciężko go uniknąć bo leci strasznie szybko, a trafić może także osobę całkowicie niewinną, generując bardzo dotkliwą karę za czyjeś błędy. Należy chronić się przed odpowiedzialnością (prowadząc w pełni legalne, dobre, bezpieczne zajęcia), ale przede wszystkim należy chronić siebie i najbliższych przed ryzykiem utraty zdrowia i życia.

Tarczociągi

Ustawianie wielu osób mających wypełniać obowiązki prowadzącego jest sprzeczne z logiczną funkcją prowadzącego, jako jedynej osoby decyzyjnej. Niemniej jednak bywa coraz powszechniejsze.

Należy zauważyć, że ryzyko nie będzie przesadnie duże, jeśli zajęcia są prowadzone na dobrze przygotowanej strzelnicy z tarczociągami. Jak już opisano, tarczociągi niwelują chodzenie ludzi po przedpolu, znika największe zagrożenie i pracy prowadzącego jest niewiele, bardziej jako osoba od spraw formalnych i podstawowej pomocy z bronią. Zatem na obiekcie z tarczociągami postępowanie "ja prowadzę tylko siebie i kolegę" nie budzi przesadnego sprzeciwu, bo i tak nic się nie dzieje. Na dobrą sprawę jakby nie było tam prowadzącego to też by się niewiele działo, bo strzelnica jest bezpieczna sama z siebie przy takiej konstrukcji (mimo to obowiązek prowadzenia strzelań jest dalej aktualny).

Niestety, faktyczna łatwość w zabezpieczeniu strzelnicy z tarczociągami, stanowi precedens umożliwiający skopiowanie wymogów też na inny obiekt, który może już nie posiadać takich ułatwień. Dla pieniędzy uczy się strzelców bezmyślnych wzorców zachowań, które mogą skończyć się ich fizyczną krzywdą.

Otwarta przestrzeń

Znacznie gorzej jest na strzelnicy, gdzie do tarcz trzeba chodzić, bo wymaga to zapewnienia powyższych elementarnych warunków bezpieczeństwa. Różne, nieskoordynowane grupki i wbite polityką niektórych zarządców strzelnic przeświadczenie, że prowadzący "prowadzi swoją grupę" sprawia, że regularnie słyszy się o sytuacjach niebezpiecznych, jak już cytowany przypadek osoby zgubionej na kulochwycie osi 100m, do której inne, nieskoordynowane ze sobą osoby zaczęły strzelać.

Źle używana broń jest niebezpieczna niezależnie od koligacji społecznych. To, że inny strzelec nie jest "nasz" nie oznacza, że można go swobodnie ignorować. Być może on dostanie się w niebezpieczne miejsce i przyjdzie nam odpowiedzieć za wypadek z jego udziałem. Być może to on uszkodzi kogoś z naszej grupy. Ignorować można osoby będące na innej strzelnicy lub innej osi strzeleckiej, odseparowane dystansem lub solidną barierą. Wszystkich pozostałych należy wziąć pod uwagę.

Konsekwencje rozważań

Ponownie wróćmy do instrukcji bezpieczeństwa ze strzelnicy w Kwietnie.

2. Jeśli na strzelnicy nie ma prowadzącego strzelanie, nie wolno oddawać strzałów. Jeśli prowadzący opuścił teren obiektu, przerwać strzelanie. Kontynuacja jest możliwa wyłącznie po powrocie prowadzącego lub wybraniu nowej osoby pełniącej tę funkcję. Indywidualni strzelcy mogą korzystać z obiektu wyłącznie jeśli posiadają uprawnienia prowadzącego strzelanie.

3. Na strzelnicy może jednocześnie działać tylko jeden prowadzący strzelanie. W przypadku pojawienia się dwóch odrębnych grup na strzelnicy, wybierają one jednego wspólnego prowadzącego strzelanie, który czuwa nad bezpieczeństwem wszystkich.

4. Prowadzący strzelanie oznajmia przyjęcie funkcji prowadzącego tak, aby strzelcy mieli okazję usłyszeć. Prowadzący przedstawia fakt pełnienia funkcji kolejnym wchodzącym.

Ten zapis instrukcji był projektowany jako zaprzeczenie coraz popularniejszych postulatów "każdy za siebie". Czytelna informacja, że prowadzący to jest jedna osoba, odpowiadająca za wszystkich, która nie może się tego wstydzić, bo od niej zależy co się na obiekcie dzieje.


Na intensywnie użytkowanych strzelnicach, gdzie w ramach jednej dużej osi miesza się sporo osób, prowadzący powinien zostać wystawiony przez zarządcę obiektu.

Jeśli obiekt posiada wiele osi i są one wynajmowane osobnym grupom, to wszystko będzie zgodnie z logiką: prowadzący jednej grupy zajmuje się swoimi znajomymi, nie musi brać pod uwagę innych osób na osi, bo ich nie ma.

Jeśli obiekt wpuszcza na jedną oś różne grupy i mnoży prowadzących, to najprawdopodobniej robi to z innych pobudek niż korzyść dla strzelca. Zachowania, które będą efektem takiej polityki mogą się okazać zagrożeniem w bardziej wymagającym terenie, gdy źle nauczony strzelec przeniesie się na trudniejszą strzelnicę, a będzie próbował działać jak na obiekcie, który nie wymaga zbyt wiele myślenia. Nie róbmy tak.

Rola prowadzącego

Prowadzący strzelanie to nie zawsze jest osoba, która zaledwie wskazuje stanowiska i pije herbatę. Przy większych grupach lub trudniejszych zajęciach ilość pracy znacząco wzrośnie.

Rozstrzyganie nieporozumień

Prowadzący ma dominującą, decyzyjną rolę. Komendy są wydawane nie dlatego, że tak jest napisane w internecie, ale aby uzyskać określony, wymagany efekt. Jeśli efekt nie występuje, nie można położyć uszu po sobie, odwrócić się do kąta i szlochać. Nie można także zignorować takiego sygnału. Prowadzący kontynuuje działanie, żeby zakładany rezultat osiągnąć.

Komendy są wydawane donośnie, a ich efekt weryfikowany. W przypadku jakiejś konfuzji, niepewności, chaosu, prowadzący od razu ponownie przejmuje inicjatywę i ogłasza co w tej chwili robimy. Np. po komendach NA STANOWISKA. ŁADUJ pojawiło się zamieszanie, ktoś chce przejść w inne miejsce, ktoś wyjąć broń, kilka osób ma wątpliwości czy będą w tej turze strzelać. Przy większym chaosie wszyscy strzelcy mogą się zatrzymać, czekając aż się sytuacja uspokoi. Prowadzący powinien wkroczyć w środek nieporozumienia, szybko rozesłać ludzi zgodnie z ich preferencjami i powtórzyć "BYŁO ŁADUJ, można ładować broń!".

Za każdym razem, gdy prowadzący wyczuwa niepewność, powinien odebrać to jako sygnał dla siebie do działania. Można się wycofać i obserwować, gdy wszystko idzie sprawnie, a każdy wygląda na osobę świadomą bieżącego zadania. Ktoś się waha, zatrzymuje, obraca, przesadnie rozgląda — to są zaproszenia dla prowadzącego, żeby wyprzedził zamieszanie i wyjaśnił sytuację od razu.

Dopilnowanie komend

Prawie wszyscy strzelcy z uprawnieniami grzecznie i bez zbędnej zwłoki wykonują polecenia. Jeśli na komendę prowadzącego nie ma reakcji, to wbrew pozorom wina niemal zawsze leży po stronie właśnie prowadzącego. Jest to spowodowane najczęściej:

  1. Strzelec nie słyszy komendy, bo była zbyt cicha lub niewyraźna. Ciężko mieć pretensje do strzelca, że prowadzący jest nieczytelny.
  2. Strzelec nie jest w stanie wykonać komendy. Strzelec ma zacięcie i w chwili obecnej nie da rady bezpiecznie wykonać STOP. ROZŁADUJ. ZEJSĆ ZE STANOWISK. Próba zmuszenia go może wręcz zniweczyć warunki bezpieczeństwa: zagoniona osoba cofnie się od blatu zostawiając tam zaciętą broń lub wręcz zejdzie ze stanowiska z niesprawną bronią.
  3. Strzelec nie rozumie komendy. Cały czas w organizacji/strzelnicy gdzie uczęszcza strzelec uczono go, że komenda STOP oznacza: przerwij strzelanie, rozładuj broń i okaż prowadzącemu. W jego regionie nie używano innych komend do przerwania tury. Nic dziwnego zatem, że na komendę STOP, być może wydaną awaryjnie, bo na wale bocznym pojawił się grzybiarz, strzelec robi rzeczy dodatkowe (rozładowanie broni, strzał kontrolny, próba okazania) niż prowadzący sobie życzy. Jeśli prowadzący nie klarował komend na początku, to jest częściowo współwinny nieporozumienia.

Te uzasadnienia pokrywają 98% przypadków nieposłuszeństwa. Istnieje cień szansy, że udało się trafić na rzadki przypadek strzelca celowo nieposłusznego: słyszał komendę przerywającą zajęcia, ale miał jeszcze dwa naboje w broni i zdecydował się je odstrzelić, żeby nie przerywać sobie dobrej serii. Takie zachowanie zasługuje na reprymendę i reedukację.

Kontrola poruszania

Prowadzący powinien być świadomy poruszania się po osi. Kto chce wejść, kto wyjść, a kto zmienić stanowisko. Idealnie gdyby w trakcie tych czynności był aktywnym elementem uzgodnień.

Nowa osoba powinna zostać przywitana przez prowadzącego, aby upewnić się, że jest to planowany uczestnik, a także od razu wprowadzić go w nawyk przestrzegania zaleceń. Nie powinna mieć miejsce sytuacja, gdy nowy człowiek po cichu zakrada się na stanowisko strzeleckie i sam z siebie zaczyna na nim działać. Taki początek sprawi, że ciężej będzie wymagać dyscypliny. Samowola może być też niekomfortowa dla pozostałych ludzi, zwłaszcza gdy rozkładanie broni przez nowego przypadnie akurat na moment, gdy ktoś jest na przedpolu.

Osoba wychodząca powinna zgłosić fakt opuszczenia. Prowadzący może mentalnie skreślić ją ze swojej listy, która powinna być stale aktualna. Jeśli na zajęciach mamy sześć osób, to tyle powinno być. Dlatego warto wiedzieć ile osób mamy rzeczywiście. Jeśli zamiast 6 osób jest tylko 5, to być może zajęcia stoją na ewidentnie niebezpiecznym rozdrożu. Na większości strzelnic istnieje ryzyko, że osoba, która zasłabnie na przedpolu zniknie z pola widzenia, np. zasłonięta wyższą trawą. Każda niezgodność liczby uczestników może wynikać właśnie z tego śmiertelnego zagrożenia i wobec tego nie może być ignorowana. Należy odszukać brakującą osobę (najprawdopodobniej jest w toalecie) i poprosić, żeby na przyszłość informowała, że odchodzi z zajęć, bo w sytuacji wątpliwości prowadzący przerywa strzelanie do momentu odnalezienia osoby lub dokładnej, ręcznej weryfikacji przedpola.

Jeśli zamiast 6 osób mamy obecnie 7, to także nie jest to automatycznie powód do radości. Być może nowa osoba nie jest uczestnikiem zajęć, a złodziejem, chce się pobawić cudzą bronią nie mając ku temu żadnego prawa lub będzie zachowywała się ryzykownie. Może to gapowicz na rowerku, który przebadany alkomatem wydmucha sporo dodatni wynik? Na zajęciach powinny być tylko osoby akceptowane przez prowadzącego. Cała reszta może obserwować strzelanie zza płotu, tam gdzie nie będą mieli żadnego negatywnego przełożenia na sytuację na obiekcie.

Zmiana stanowisk nie jest kluczowa dla bezpieczeństwa. Jednak warto mniej więcej się orientować które miejsca zajmują strzelcy, a przy zamianach prowadzący powinien być konsultowany. Przy zmianie stanowisk często przenoszona jest także broń, ważny będzie sposób jej transportu. Machanie lufą na prawo i lewo jest nieprzyjemne dla otoczenia, nawet jeśli broń ma wskaźnik — zwykle wskaźnik będzie dostrzeżony później, jak już osoba przeskanowana bronią przeżyje nieprzyjemny impuls pt "o, celują do mnie".


Prowadzący dyryguje także osobami towarzyszącymi. Gdzie mogą stanąć, co robić, jak się zachowywać. Osoby niestrzelające powinny być domyślnie czytelnie odseparowane od stanowisk, aby nie tworzył się chaos, w którym będzie ciężej pilnować ludzi z bronią. Zwykle wystarczy, że prowadzący aktywnie porusza się na linii 2-3m za stanowiskami. Jeśli przestrzeń jest co 30-45 sekund zajęta przez kroczącego człowieka, osoby towarzyszące nie będą tam wchodziły, staną poza zajętym obszarem. Przy aktywnym prowadzeniu działa równie skutecznie jak metalowa barierka czy rozciągnięta taśma.


Warto zaplanować sobie logistykę z bronią, w momencie zmiany tarcz. Sprzęt nie powinien leżeć na stanowiskach, gdzie w dowolnej chwili może podjechać byle kto na rowerku i być może zabrać broń/amunicję. Przepadek broni jest przestępstwem, który być może na stałe wykluczy z hobby strzeleckiego.

Ludzie mogą iść wszyscy razem do tarcz, jeśli obiekt jest odizolowany od otoczenia: zamknięte pomieszczenie, szczelny, mocny płot, etc. Jeśli nie da się wyeliminować ryzyka nieproszonych gości, przy broni stale powinna się znajdować jakaś dorosła osoba.

Najrozsądniejszym wydaje się, aby na stanowisku pozostał prowadzący strzelanie. Jest to osoba, która danego dnia myśli o bezpieczeństwie, więc zapewne nie porzuci broni, żeby pójść zatelefonować. Nie będzie wchodził na stanowisko, aby sobie podotykać lub zrobić zdjęcie, nie wpadnie na pomysł ładowania, żeby "oszczędzić czas". Prowadzący przy broni będzie stanowił skuteczną barierę także dla wracających strzelców: nie powinni oni wchodzić na stanowiska, dopóki przedpole nie będzie całkiem puste.

Jeśli prowadzący także jest ciekaw swojego wyniku, może poprosić któregoś ze strzelców o podmianę swojej tarczy lub zrobienie zdjęcia. Można także wyznaczyć inną osobę do pilnowania sprzętu, po krótkim przeszkoleniu jaka jest rola pilnującego: "Nikogo przy broni, dopóki nie wrócę. Nikogo obcego, nikogo znanego. Nikogo".

Rozwiązywanie problemów

Każdy problem na strzelnicy to problem prowadzącego strzelanie. Zgasło światło i zapadła ciemność, na obiekt dostał się agresywny szerszeń, z wiatraka lecą kłęby dymu, przechwytywacz kiwa się na wietrze jakby się miał przewrócić, na przedpolu od ostatniej wizyty pojawiły się wielkie głazy — to wszystko są problemy dla prowadzącego strzelanie.

Można czekać na reakcję ze strony strzelców, ale niestety oni w tym czasie też będą czekali: na prowadzącego. Prowadzący jest od bezpieczeństwa i organizacji, a zatem w głowach strzelców wszystko co nie dotyczy bezpośrednio ich samych obciąża prowadzącego. Do strzelań w większych grupach lub w grupach składających się z osób, które się nawzajem nie znają, warto podchodzić jak do wycieczki z dziećmi: należy się dobrze przygotować, wyprzedzać ewentualne pytania i wątpliwości, trzymać oczy dookoła głowy. Bardzo fajnie się strzela ze świadomymi, aktywnymi i rezolutnymi ludźmi, ale w praktyce ciężko będzie o grupę składającą się z samych takich osób.


Ten punkt jest wart podkreślenia. Każdy problem jest problemem prowadzącego strzelanie. Nie warto mieć złudzeń. Albo pewne czynności wykona prowadzący, albo pozostaną niewykonane, nawet jeśli ewidentnie będzie to duży kłopot.

Sytuacja ze strzelnicy: oś kryta, komenda ŁADUJ, strzelcy rozpoczynają przygotowania, nagle gaśnie światło. Grupka przeszło 9 osób stoi w całkowitej ciemności, część w połowie ładowania broni, nikt nie wie co zrobić. Po 5-6 sekundach któraś osoba towarzysząca zapala latarkę w telefonie, prowadzący zaczyna powoli coś dukać. Obsługa strzelnicy ratuje sytuację wołając "spokojnie, już zapalam". Dobry sprawdzian dla prowadzącego, jego inicjatywy i szybkości myślenia w kryzysowych okolicznościach, niestety oblany.

W sytuacji wątpliwej, prowadzący jest tym bardziej potrzebny. Należy spróbować szybko przejąć inicjatywę, podając strzelcom kolejne kroki do wykonania, aby opanować ewentualne zamieszanie.

Pełna kultura

Prowadzący jest najczęściej wolontariuszem, który służy do pomocy innym strzelcom, realizującym hobby strzeleckie. Nie ma żadnego powodu, żeby wyżywać się na uczestnikach, używać wulgaryzmów, "kocić świeżaków" czy kogokolwiek poniżać na podstawie źle pojętego autorytetu.

Ranga roli prowadzącego nie powinna być przesadnie wywyższana. Na strzelnicy ma dużo do powiedzenia, ale analogicznie dużo do powiedzenia ma kelner w restauracji. Bez kelnera nie da się zjeść dobrego obiadu, ciężko byłoby samemu latać do kuchni i z powrotem w plątaninie korytarzy. Ale nie jest najważniejsze, żeby kelner czuł się jak król, tylko żeby udało się gościom zjeść dobry obiad. Rola prowadzącego: wspierająca, pomocna ma elementy wspólne z kelnerem.

Nie należy się przesadnie nadymać, czy udowadniać wyższości. Prowadzący, który jest burakiem nie spełni się w tej roli. Ludzie słusznie unikają chamstwa, więc jeśli tylko taki sposób działania wydaje się dostępny, to należy całkowicie zaniechać prowadzenia w danej sytuacji i pójść do domu.

Zajęcia na strzelnicy to hobby, a nie pruskie wojsko. Powinno być przyjemnością, a nie stresującą drogą przeskoków przez złośliwe obręcze nieprzyjemnego prowadzącego. Lepiej działać tak, żeby ludzie się cieszyli z pomocy, niż za nią przeklinali.

Podsumowanie kursu

Uff, udało się przebrnąć! Trochę długie, fakt. Mała errata prawno-formalna: wśród prezentowanych przykładów sytuacji niebezpiecznych mogą się trafić elementy zmyślone w celach edukacyjnych. W omawianych zdarzeniach nikt nie ucierpiał.

Mam nadzieję, że materiały pomogą Ci w przygotowaniu do roli prowadzącego strzelanie i umożliwią bezpieczną zabawę na strzelnicy. Uprawnienia prowadzącego strzelanie powinien posiadać każdy aktywny strzelec — należy w tym kierunku przeszkolić dodatkowe tysiące ludzi.


Przekazując pełną treść naszego szkolenia w otwarty i darmowy sposób chcemy ułatwiać kursantom dostęp do możliwie najdokładniejszych opracowań. Niestety nie ma ich zbyt wiele w przestrzeni publicznej. Nawet jeśli Twój klub zrobi nieco krótsze szkolenie, skupiając się np. bardziej na części praktycznej, to używając niniejszej witryny jesteś w stanie odświeżyć teorię samodzielnie.

Chcemy dać impuls do współpracy dla innych organizacji. Strzelectwo to w dalszym ciągu niszowe, niezbyt liczne hobby. Aby rosło w siłę, musimy pracować u podstaw, edukując i informując. Niezbędne jest doskonalenie procesów szkoleniowych w otwarty, darmowy sposób, aby każda organizacja, duża lub mała mogła aktywnie pomóc w kształceniu kolejnej rzeszy posiadaczy broni palnej.

Szkolenia strzeleckie w Polsce są w dużej mierze zderegulowane i tak powinno być. Koncesje i ograniczenia nie powodują wzrostu jakości, a jedynie cementują status quo.

Aby upewnić się co do jakości prowadzonych szkoleń i umiejętności kursantów, zamiast systemu koncesjonowania instruktorów, czy dodatkowych egzaminów i kontroli, wystarczy sprawić, aby wiedza poprawna, dobrze przygotowana była tańsza i łatwiej dostępna od wiedzy błędnej lub źle opracowanej.

Braterstwo zapoczątkowało te ruchy publikując otwarty, darmowy kurs na część teoretyczną patentu strzeleckiego PatentStrzelecki.eu i chcemy poprawiać dostępność innych materiałów szkoleniowych. Zapraszamy do pomocy.


Nie ma sensu uczyć się treści na pamięć, też bym jej z pamięci nie powtórzył. Wystarczy przeczytać 1-2 razy i przyswoić to, co w Twoich oczach pomoże Ci najwięcej.

Zaletą treści pisemnych jest możliwość powrotu do lektury po jakimś czasie i weryfikacja, czy przekazywane informacje są rzeczywiście przydatne i aktualne. Zachęcam do konfrontowania opracowania z doświadczeniami Twoimi i Twoich znajomych prowadzących. Być może macie inne spojrzenie, które również warto by było upublicznić.

Jeśli znajdziesz błąd, chcesz coś dodać lub odjąć, masz inne lub nowe doświadczenia, które nie są tu opisane, lub jakiś komentarz: napisz. Materiały podlegają regularnej weryfikacji.

Do zobaczenia na strzelnicach!

Na górę ↑

 

Braterstwo.eu